PODKŁADY

1 Comments



Nie jestem zwolenniczką pudrów. Wysuszają moją cerę niemiłosiernie. Powód może być wszędzie, dlatego przestałam się go doszukiwać. Jedynym tego typu kosmetykiem, którym się posługuję, jest transparentny puder Essence  i to tylko ze względu na róż. Aby nadrobić na tym samym polu, jestem obsesyjnie zaangażowana w podkładową przygodę. Aby znaleźć ten idealny poruszam się w przeróżnych obszarach, czasami nie do końca mi bliskich. Moja cera jest bardzo dziwna. Podkład, który przeklinałam zimą za kolor, konsystencje i inne funkcje,okazuje się zbawienny po kilku miesiącach. Wiadomo, że pory roku mają znaczenie, ale u mnie nawet nie o to chodzi. Powyżej znajduje się fotografia, przedstawiająca moją aktualną kolekcję. 
Pierwszy od lewej to podkład firmy Kobo, który premierę miał w mojej kosmetyczce ponad rok temu. Wtedy byłam nim zachwycona. Idealny odcień, filtr, przepiękny kremowy zapach, nawilżająca formuła, subtelne, ale solidne krycie, niska cena (ok. 20 zł). Nadeszła zima... Luty zdradził wszystkie mankamenty tego podkładu, najjaśniejszy jego odcień był dla mojej twarzy za ciemny, a poza tym wcale nie wyrównywał kolorytu. Wniosek był prosty- Kobo służy mi w sierpniu, wrześniu i październiku. 
Kolejny kosmetyk był nowością w asortymencie Bourjois, zresztą po atrakcyjnej cenie (ok. 35 zł). 123 Perfect to nic innego jak trzy kroki do piękna. Producent odwołuje się do trzech pigmentów, zawartych w lekkiej, nawilżającej konsystencji. Otóż żółte "usuwają" cienie, różowe ożywiają cerę, a zielone tuszują zaczerwienienia, czyli podstawowa wiedza o korektorach. Używałam go wiosną i na początku lata. Podobało mi się, że nie obciąża i naprawdę nawadnia cerę oraz wyrównuje jej koloryt. Co do pigmentów, żółte się nie sprawdziły:) 
Trzeci podkład to Vichy Dermablend, polecany przez Lisę Eldridge przy problemowej cerze. Jest bardzo mocny, moja mama jest mu wierna ze względu na silne przebarwienia. Doskonale kryje, ma fajne odcienie, ale trzeba uważać z aplikacją, bardzo łatwo przedobrzyć i zamienić swoją twarz w maskę bladego wampira. Cena jest dosyć wysoka (ok. 100 zł) , jednak przy dużych problemach i bez towarzystwa ciężkiego pudru, można się nim zafascynować.
Chyba największym zawodem był Rimmel Stay Matte. Naprawdę kiepski podkład. Nic mi się w nim nie podoba, nawet opakowanie czy zapach. Seria Wake up, muszę przyznać, jest bardzo interesująca, daje ciekawe efekty na twarzy, jest jakąś tam nowością. A na ten Stay Matte nie chcę już więcej patrzeć, bo nie lubię marnować pieniędzy, nawet tak niewielkich. 
Ostatni w mojej kolekcji jest Teint Fluide Zero Defaut firmy Yves Rocher. Jego zapach jest delikatny, taki kwiatowy, a opakowanie bardzo proste, minimalistyczne. Producent deklaruje, że utrzymuje się on na naszej skórze jakieś 14 godzin i jest niebrudzący. No cóż, trzeba przyznać, ze nie brudzi, co do czasu trwania wiadomo jak jest... Podkład nie służy mi w zimie, jest zdecydowanie za ciemny, poza tym osadza się w miejscach najmniej pożądanych. Za to sierpień przynosi mu doskonałe pole do popisu. Wtedy jest delikatny, lekki, twarz staje się jedwabista (bardzo ładnie ją rozświetla). Jego cena, jeżeli mnie pamięć nie myli, wynosi około 40 zł.
Podkładów na tym świecie jest mnóstwo. Przede mną długa droga, żeby znaleźć ten jedyny. Człowiek uczy się na błędach, dlatego warto czasami kupić jakieś buble niż trwać przy jednym kosmetyku.


You may also like

1 komentarz :

  1. ja mam oliwkową cerę i żółte pigmenty u mnie zawsze w cenie. a jak na złość trafiam zazwyczaj na różowawe...

    jestem ciekawa tego nowego podkłady Max Factor

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga